poniedziałek, 16 czerwca 2014

Rozdział 26

Odwróciłam głowę, zerkając na tylne siedzenia gdzie mogłam zobaczyć Leona, smacznie śpiącego w swoim foteliku. Jechaliśmy już ponad godzinę, a mnie nerwy zżerały od środka. Cały czas byłam w stanie myśleć jedynie o tym, co jeśli jego rodzina mnie nie polubi. Wielokrotnie powtarzałam w głowie, uspokajające słowa Harry'ego. Skoro on twierdził, że wszystko będzie dobrze i na pewno mnie polubią, to dlaczego miałabym mu nie wierzyć? W końcu To jego rodzina i zapewne zna ją najlepiej. Właśnie tej myśli miałam zamiar się trzymać. Przyjrzałam się Harry'emu.  Siniak pod jego okiem był już żółty, a rozcięcie na wargach prawie się zagoiło. Środowe spotkanie w kawiarni skończyło się bójką. Jedynym plusem całej tej sytuacji było to, że Charlie wyglądał znacznie gorzej. Od tego czasu, na jego szczęście, nie próbował się ze mną ponownie skontaktować. Nagle doszła do mnie pewna przerażająca myśl. A co jeśli jego mama pomyśli, że te siniaki to moja wina? To znaczy to po części JEST moja wina, ale przecież wcale nie musiał się bić z mojego powodu, prawda? A co jeśli jego mama uzna, że to ja go pobiłam? I pomyśli, że znęcam się nad nim i nad Leonem. Szybko odwróciłam głowę w stronę dalej śpiącego chłopca. Na Jednym z jego kolan widniało zadrapanie, pozostałość po ostatnim treningu. Jęknęłam zrezygnowana. Świetnie.
- Co się stało?
- Wyglądacie jakbym was codziennie tłukła młotkiem. - wyjaśniłam, wygodnie zasiadając w fotelu. - Będzie dobrze, jeśli nie udusi.
Głęboki śmiech Harry'ego rozbrzmiał po samochodzie. Nie pocieszyło mnie to ani trochę, więc zirytowana uderzyłam go w ramię.
- No i z czego się cieszysz jak głupi do sera? - warknęłam, zakładając ręce na piersi i odwróciłam się w stronę okna, pokazując mu jak bardzo zdenerwowana jestem. - To nie jest śmieszne.
- Jest! - nie przestawał się śmiać. - Gdybyś tylko widziała swoją przerażoną minę!
- Weź się! - warknęłam.
Uznając, że nie ma najmniejszego sensu w dalszej rozmowie, oparłam głowę o szybę i zamknęłam oczy.



- Wstawaj, jesteśmy na miejscu.
Cichy głos tuż przy moim uchu, połączony z delikatnym łaskotaniem po brzuchu, zmusił mnie do otworzenia oczu. Zdezorientowana rozejrzałam się w celu zanotowanie gdzie jestem. Leon stał na krawężniku przed małym domkiem z czerwonej cegły i skubał liście z dokładnie przystrzyżonego żywopłotu.
- Leon, nie psuj babci roślin! - Harry zbeształ go, ponownie odwracając się w moją stronę. - Chodź.
Wywróciłam oczami na jego zniecierpliwiony ton i odpięłam pasy żeby wygramolić się z pojazdu. Wygładziłam kwiecistą sukienkę i ruszyłam w stronę drzwi. Leon wiszący teraz na szyi Harry'ego, uparcie uderzał w dzwonek. Z wnętrza domu było słychać głośne "idę, idę!". Harry postawił chłopca na ziemię, żeby nie zniszczył dzwonka swoim ciągłym dzwonieniem. Drzwi otworzyły się i stanęła w nich dobrze wyglądająca brunetka. Była około pięćdziesiątki.
- Mój mały synek! - pisnęła, rzucając się na policzki Harry'ego. Tarmosiła je, dopóki jej wzrok nie przeniósł się na Leona. Natychmiast odepchnęła swojego syna, który przyjął to z wyraźną ulgą i podniosła swojego wnuka, całując każdy kawałek jego małej twarzy. - Moje maleństwo, jak babcia cię dawno nie widziała moja kruszynko.
Harry westchnął, obejmując mnie ramieniem i przyciągając do siebie. Z uśmiechem obserwowałam radość na twarzy kobiety. Dopiero kiedy się uspokoiła zauważyła moją obecność.
- Mamo, to jest....
- Ruby! Tak miło mi cię wreszcie poznać! - krzyknęła uradowana, przerywając synowi w połowie zdania. Przytuliła mnie mocno i zaczęła pocierać moje plecy. Coś czego moja mama prawdopodobnie nigdy by nie zrobiła. - Tyle o tobie słyszałam.
- Anne, przestań maltretować młodych i wpuść ich do środka. - w korytarzu pojawił się tęgi mężczyzna z przyjaznym uśmiechem na ustach. - Na pewno są głodni.
- Wejdźcie. - uśmiechnęła się promiennie, wpuszczając nas. - Obiad już czeka na stole.
Poszliśmy w ślady gospodarzy i weszliśmy do jadalni. Stół był już nakryty, a jedzenie gotowe do spożycia. Harry odsunął dla mnie krzesło, zapewne nie chciał wyjść na jaskiniowca. Leon zajął miejsce po mojej prawej stronie, a Harry po lewej. Naprzeciwko mnie siedział Robin, a obok niego Anne, która natychmiast zaczęła nakładać każdemu po kawałku pieczeni.
- Chcesz jeszcze troszkę ziemniaków? - zapytała, patrząc na mnie z uśmiechem.
- Nie, dziękuję. Jestem już pełna. - na potwierdzenie tych słów, poklepałam się po brzuchu.
- Jesteś taką chudzinką. Mam nadzieję, że jej nie głodzisz, Harry.
- Je więcej niż ja! - mruknął.
- A nie wygląda. - zauważyła, mierząc syna uważnym spojrzeniem. - Co ci się stało pod okiem? Uderzyłeś się o coś? Tyle raz ci mówiłam, że masz uważać. Kiedy był jeszcze dzieckiem, to ciągle się gdzieś przewracał. Potrafił się potknąć nawet o powietrze i chodził później taki poobijany. Aż cud, że nie zainteresowali się nami jacyś ludzie z opieki społecznej. A później jako nastolatek, też ciągle był w siniakach. Ale to już od bicia. Co ja z tym chłopcem miałam.

Posiłek minął w atmosferze przyjemnych rozmów i żartów. Harry razem z Leonem i Robinem, grali teraz na ogródku w piłkę podczas gdy ja i Anne siedziałyśmy na tarasie jedząc ciasto i pijąc kawę.
- Jesteś wspaniałą osobą. - Anne odłożyła filiżankę i chwyciła moją dłoń. - Dziękuję za to, że pomogłaś Harry'emu w opiece nad Leonem. Nie wiem, czy dałby sobie bez ciebie rady.
- Taka moja praca. Dosłownie. - zaśmiałyśmy się. Próbowałam ukryć jak bardzo wzruszyły mnie jej słowa. - Ale sądzę, że Harry doskonale dałby sobie radę. Jest świetnym materiałem na ojca.
- To prawda! - przytaknęła. - Kiedy był mały, wręcz uwielbiał wozić lalki Gemmy i jej koleżanek w wózkach. - zaśmiałam się, próbując sobie to wyobrazić. - Generalnie jako dziecko był bardzo - zawiesiła głos, szukając odpowiedniego słowa. - dziewczęcy. Uwielbiał kiedy Gemma z koleżankami malowały go i czesały. Przez długi okres czasu myślałam, ze będzie no wiesz...zniewieściały. Poczekaj, mam nawet zdjęcia! - pod czas kiedy ona poszła po fotografie ja  przyjrzałam się Harry'emu, który teraz tanecznym krokiem podbiegał do bramki. Gdy wróciła, podała mi zdjęcie przedstawiające Harry'ego przebranego w strój księżniczki, albo wróżki, biorąc pod uwagę skrzydełka przyczepione do jego pleców. - Ale kiedy Robin się do nas wprowadził i zaczął brać go na mecze i do warsztatu w którym pracuje, okazało się że brakowało mu po prostu męskiej ręki. Chociaż z dwojga złego, nie wiem co lepsze, bo później miał tendencję do wdawania się w bójki i wpadania w kłopoty. Nie było tygodnia bez telefonu ze szkoły.
Zajęta śmianiem się, nie zauważyłam kiedy Harry odebrał z moich rąk fotografię. Jego twarz zrobiła się cała czerwona.
- Serio, Mamo?! - jęknął, opadając na miejsce obok mnie. - Cokolwiek ci powiedziała, wiedź że zostałem do tego zmuszony!
- Nie prawda! Uwielbiałeś to! - sprzeciwiła się Anne, kładąc rękę na ramieniu swojego męża. - To nic złego, że mały chłopiec brał przykład ze starszej siostry.
- Przestań, nawet o tym nie mów! - jęknął, chowając twarz. - I dlatego tak rzadko poznajesz moje dziewczyny.
- Wszystkie były do dupy. - mruknęła, wywołując szok na twarzy Harry'ego. - Czego przykładem była twoja śmieszna narzeczona. Dobrze że nie spotkałam jej ponownie, bo wytargałabym jej wszystkie platynowe kudły!
- Ona nie miała platynowych włosów mamo.
- A powinna! - warknęła i odwróciła się w moją stronę. - Była prze paskudną osobą! Harry ci o niej opowiadał?
- Tak. - przytaknęłam, biorąc łyk kawy ze swojej filiżanki.
- Nie rozmawiajmy już o tym, bo mi ciśnienie skacze. - westchnęła, przykładając rękę do serca. Robin uśmiechał się, zapewne rozbawiony zażenowaniem wymalowanym na twarzy pasierba. - Leonku, może zjesz trochę ciasta kochanie. Jesteś taki chudziutki. Czy ty go w ogóle karmisz Harry?
- Mamo, oczywiście że go karmię. - Harry wywrócił oczami.
- To dobrze, może ma przemianę materii jak ty. - mruknęła. - Harry w dzieciństwie zjadł i niemal od razu to wydalał.
- Boże, mamo! - Harry zakrył twarz, a ja nie mogłam powstrzymać śmiechu.
- Był uroczym bobaskiem, ale przewijanie go było katorgą! - niezrażona niechęcią syna, kontynuowała. - Był też niesamowicie ruchliwy. Gdybyś tylko widziała co trzeba było zrobić, żeby usiedział w miejscu. Poczekaj, mam jeszcze kilka zdjęć...
-NIE! - Harry wstał gwałtownie, przerywając wypowiedź swojej rodzicielki. - Żadnych więcej zdjęć.


Hej hej hej! Jak zapewne wiecie (pisze to pod każdym rozdziałem XD) jeszcze troszkę i koniec UH, a do tego zaczynają się też wakacje i dlatego mam do was pytanie. Wolicie opowiadanie o:
a) sławnym Harrym
b) Harrym chodzącym do szkoły
c) o Justinie (nie sławnym)
I czy wgl ktoś chce jakieś inne opowiadanie XD
Do tego, zmieniłam okładkę (jak tylko zobaczyłam to zdjęcie [po boku] od razu pomyślałam o tym ff i postanowiłam że chce je mieć na okładce XD)

Plus! Jeśli lubicie 5sos, to może polubicie również opowiadanie @heskimos - http://www.wattpad.com/story/16765071-buddies









2 komentarze:

  1. Szkoda, że już jesteś ku końcowi z opowiadaniem. Rozdziały są świetne a historia niebanalna. :) Cieszę się, że będziesz pisać kolejne opowiadanie. Ja jestem za Harrym chodzącym do szkoły :D

    OdpowiedzUsuń