Od miłej wizyty u rodziny Styles, minął tydzień. Wczorajszy wieczór bardzo długo rozmawialiśmy na temat przepisania Leona. Wspólnie ustaliliśmy, że od pierwszej klasy zacznie naukę w szkole bliźniaków. Nie opłacało się przepisywać go na ostatnie kilka tygodni, do innego przedszkola. Leon był zachwycony kiedy Harry powiedział mu, że będzie chodził do jednej szkoły z kolegami ze swojej drużyny. Charlie ponownie zaczął do mnie wydzwaniać i proponować mi pracę, pomimo mojej stanowczej odmowy. Postanowiłam jednak tym razem zachować to w sekrecie przed brunetem, żeby uniknąć ich kolejnej bójki.
Dzisiaj wieczorem Harry wybiera się na bankiet z okazji zakończenia nagrywania płyty, któregoś z jego podopiecznych. Nie był tego zadowolony, tak samo jak ja. Miałam nadzieję, że spędzimy ten wieczór razem, grając w gry z Leonem i oglądając filmy. Musiałam zrozumieć, że to jego praca i pomimo smutku, stałam właśnie pochylona nad deską i prasowałam jedną z jego białych koszul.
- Nie smuć się, wrócę o dziesiątej. - Na biodrach poczułam duże dłonie, a chwile później klata Harry'ego przywarła do moich pleców. - Zleci szybciej niż ci się wydaje.
Odwróciłam się do niego przodem, zarzucając mu koszulę na ramiona. Ubrał ją i ponownie mnie objął
- Wiem, wiem. - westchnęłam, ręką wygładzając koszulę. - Po prostu chciałam ten dzień spędzić z wami. Ale już trudno. Poradzimy sobie jakoś z Leonem.
Uśmiechnęłam się, czując jego usta na moim czole. Staliśmy tak przez chwilę w ciszy, ciesząc się swoją bliskością. Palcem wskazującym obrysowałam jaskółki na jego obojczykach.
- Śmieszne masz te dziary. - mruknęłam, stukając palcem w sam środek motyla. - Jak bazgroły dziecka. Leon je projektował? - dodałam z sarkazmem.
- Nie bądź złośliwa.
- Jestem szczera, a nie złośliwa. - sprostowałam, wystawiając mu język. - I proszę cię Harry, nie pij za dużo.
- Nie będę. - obiecał, cmokając mnie w policzek. - Zawiążesz mi krawat?
Przytaknęłam i ruszyłam w stronę jego szafy, aby wybrać odpowiedni dodatek, w tym czasie Harry zapinał guziki koszuli. Kiedy już wybrałam, razem z kawałkiem czerwonego materiału podeszłam do niego i zarzuciłam mu go na szyję.
- Tylko tak żebym mógł oddychać. - upomniał się ze śmiechem. Przytaknęłam i poluzowałam trochę. - Tak jest okej.
- Marynarka wisi na klamce. - wyjaśniłam kierując się do pokoju Leona. Chłopiec siedział na ziemi i bawił sie swoim terem dla samochodzików. Usiadłam obok niego i chwyciłam jedną z metalowych zabawek - Mogę się przyłączyć?
Pokiwał głową, nie patrząc na mnie.
- Hej, coś się stało? - zapytałam, odkładając samochód na bok.
- Nic. - mruknął, ciągle patrząc na samochodzik zamiast na mnie.
- Przecież widzę. - uśmiechnęłam się i ujęłam jego twarz w dłonie.
- O co chodzi? - do pokoju wszedł w płeni ubrany i gotowy do wyjścia Harry. Przybierając zmartwiony wyraz twarzy, widząc minę Leona. - Dlaczego jesteś smutny?
- Bo ja nie chce żebyś szedł na to przyjęcie. - mruknął chłopiec, patrząc smutno na swojego wujka. - Chciałem żebyś został i pobawił się z nami.
- Też bym chciał zostać. - zauważył Harry, siadając na dywanie obok nas. - Niestety, muszę tam iść. Aleee...- zawiesił głos, uśmiechając się. - Wrócę wcześniej i przeczytam ci coś na dobranoc, dobrze?
- Dobrze.
Styles ucałował chłopca w czoło, następnie szybko cmoknął mnie w usta. Wstał z dywanu, podciągając czarne rurki i uśmiechając się do nas ostatni raz, opuścił pokój.
Siedziałam na kanapie, nerwowo spoglądając na zegarek. Było już po drugiej w nocy, a Harry dalej nie wrócił. Odblokowałam telefon i ze smutkiem odkryłam, że nie dał też żadnego znaku życia. Zaczynałam się poważnie niepokoić. Leon smacznie spał dopiero od godziny, biedak nie doczekał się powrotu swojego wujka. Po raz kolejny wybrałam jego numer, przykładając telefon do ucha, kiedy usłyszałam trzask zamykanych drzwi, natychmiast odwróciłam się w ich kierunku, żeby zobaczyć Harry'ego z głupim uśmieszkiem. Jego postawa wskazywała na to, że jest pijany, ale nie na tyle żeby nie móc się kontrolować. Chociaż tyle.
- Gdzie byłeś tyle czasu i dlaczego nie zadzwoniłeś? - zaczęłam, starając się o spokój.
- Ciebie też miło widzieć. - skomentował szarpiąc się z krawatem. - Pomożesz mi?
Przyjrzałam mu się dokładnie. Nie miał na sobie marynarki co oznaczała, że prawdopodobnie gdzieś ją zgubił. rękawy koszuli miał podwinięte, ukazując kilka tatuaży z których jeszcze rano się śmiałam. Kiedy mój wzrok padł na jego policzek, poczułam nieprzyjemny ucisk w brzuchu.
- Co masz na policzku? - przełknęłam ślinę. - Czy to szminka?
- Może. Nie wiem. - wzruszył ramionami. - Pomożesz mi z tym krawatem?
- Jak to "nie wiesz"? - warknęłam, podchodząc do niego i rozwiązując mu krawat. - Całowałeś się z jakąś laską, prawda? - mruknęłam.
- Nie. - zapewnił. Oby nie kłamał. - To tylko przyjacielski buziak, chyba.
- CHYBA?!- wrzasnęłam
- Możesz przestać krzyczeć? Obudzisz Leona. - zbeształ mnie, przykładając palec do ust. W tej chwili miałam ochotę go rozszarpać.
- Teraz się nim przejmujesz?! - warknęłam, nieco ciszej z uwagi na chłopca śpiącego piętro wyżej. - Nie interesował cię kilka godzin temu, kiedy bawiłeś się w najlepsze, a on siedział w domu ze mną!
- Od tego jesteś, płace ci za to!
W pomieszczeniu zapadła cisza. Poczułam jak moje serce rozpada się na kilka małych części. Spojrzałam na jego twarz z której odpłynęły wszystkie kolory. Otworzył usta, żeby coś dodać, ale ja jedynie pokręciłam głową i udałam się po schodach na górę. Nie mogę uwierzyć, że powiedział coś takiego. Przez cały ten czas bardzo mocno zżyłam się z nimi i sądziłam, że jestem kimś więcej niż tylko nianią. Nie robiłam tych wszystkich rzeczy dla pieniędzy, robiłam je bo kocham ich obu. I ta myśl zasmuciła mnie jeszcze bardziej. Zakochałam się w Harrym. Weszłam cicho do sypialni, zbierając wszystkie swoje rzeczy do torby. Ucałowałam głowę Leona, starając się powstrzymać łzy. Pogładziłam delikatnie jego policzek i cicho wycofałam się z pomieszczenia. Harry siedział na kanapie ze spuszczoną głową, dopiero kiedy zaczęłam ubierać buty, spojrzał na mnie.
- Gdzie idziesz? - zapytał spanikowanym głosem, jednocześnie wstając.
- Do domu. - wyjaśniłam, wiążąc sznurówki.
- Myślałem, - zaczął zaczesując włosy do tyłu. - myślałem, że zostaniesz na noc.
Prychnęłam rozbawiona.
- Skoro już jesteś, to chyba nie ma potrzeby żebym siedziała z Leonem. - uśmiechnęłam się złośliwie, maskując tym samym swój ból. - Nie płacisz mi za nocki.
- Wiesz, że nie o to mi chodziło. - powiedział, podchodząc do mnie jeszcze bliżej. - Wcale tak nie myślę.
Próbował mnie objąć, ale w porę się odsunęłam. To już druga taka sytuacja i tym razem nie mogę zapomnieć o tym, ze dla niego zawsze będę tylko nianią.
- To już nie ważne. - westchnęłam. - Będziesz musiał znaleźć kogoś na moje miejsce, bo zamierzam przyjąć ofertę Charliego.
- Co? - niedowierzanie było wypisane na jego twarzy i mieszało się z rozpaczą w oczach. - Nie możesz tego zrobić Ruby.
- Owszem, mogę.
- Tylko dlatego, że powiedziałem coś głupiego przez przypadek?
- Tu nawet nie chodzi o to Harry! - krzyknęłam. - Chodzi o to, że jesteś kolejnym mężczyzną w moim życiu, który nie traktuje mnie na serio! - potarłam czoło dłonią. - Dobranoc.
Dopiero kiedy zamknęłam za sobą drzwi, pozwoliłam łzom spłynąć po policzku.
No chyba nie! Dlaczego Harry musi być czasami takim dupkiem?! Ugh... biedna Ruby. Jestem ciekawa co będzie dalej. :D
OdpowiedzUsuńOh harry ty dupku :( Jak mogłeś !
OdpowiedzUsuńCzekam na next ! Mam nadzieje że nie zawieesiłaś bloga !:(
Podoba mi się Twój blog, na pewno będę częściej na niego zaglądać, tylko szkoda, że tak rzadko są nowe rozdziały. :)
OdpowiedzUsuńAle to nic, wierzę, że jeszcze będzie lepiej, przecież każdy ma swoje życie. Pisz dalej dobrze ci idzie. xx
Zapraszam do siebie. I liczę na twoją szczerą opinię. :)
http://rebelliouskidnapper.blogspot.com/
@freehugs1_