środa, 23 kwietnia 2014

Rozdział 19

Obładowani wszystkimi niezbędnymi rzeczami, lawirowaliśmy pomiędzy autami, zaparkowanymi na wielkim placu przed sklepem. Było to niezwykle trudne zadanie, biorąc pod uwagę ilość pojazdów. Czy naprawdę niema w tym mieście ciekawszych zajęć, niż zakupy w sklepie budowlanym i to jeszcze w niedzielne popołudnie? Nie dość, że stanie w kolejce zajęło nam niemal pół dnia, to jeszcze na parkingu nie ma nawet miejsca na swobodne poruszanie.
- Harry, wydaje mi się, że nasze auto jest z drugiej strony. - zauważyłam, kiedy po raz kolejny mijaliśmy czarnego pick-upa. - Przeszliśmy tędy już cztery razy.
- Chyba wiem gdzie zaparkowałem samochód. - Po jego tonie, mogłam śmiało wywnioskować, że był bliski rzucenia wszystkich tych rzeczy i wrzeszczenia wniebogłosy. Odłożył jedną z puszek na podłogę i zaczął grzebać w tylnej kieszeni spodni. - Parkowałem w sektorze "L", mam karteczkę z sektora "L", więc dlaczego do cholery mojego samochodu nie ma w sektorze "L"?!
Zirytowany do granic możliwości, zaczął wymachiwać białym świstkiem papieru, tuż przed moją twarzą. Leon chichotał co chwila, widząc zachowanie swojego wujka. Zmarszczyłam brwi, przyglądając się czarnej literce.
- Pewnie dlatego, że to "I". - wyjaśniłam spokojnie. - Sektory są oznaczone dużymi literami, a nie małymi.
Przyglądał mi się przez chwilę, z miną karpia i niezrozumieniem w oczach. Pokręciłam głową, postanawiając jednocześnie nie komentować jego zachowania i braku logicznego myślenia. Podniosłam farbę i razem z Leonem uczepionym mojej ręki, ruszyłam w odpowiednią część parkingu. Harry szedł za mną, mamrocząc przekleństwa na osobę projektującą parking i cały sklep, wspomniał coś o utrudnianiu ludziom życia i o wytoczeniu sprawy w sądzie. Wolałam się więc nie odzywać i w ciszy rozglądałam się za samochodem.
- Tak jest! - Leon niemal natychmiast wystrzelił w kierunku zauważonego pojazdu. Stanął pod drzwiczkami, cierpliwie czekając aż do niego dołączymy.
Wspólnie zapakowaliśmy zakupy do bagażnika i wszyscy wsiedliśmy do auta. Leon uparł się, że chce siedzieć z przodu, więc przełożyłam mu tylko fotelik, nie chcąc wszczynać kłótni. Chłopiec widząc zirytowaną minę Harry'ego, poklepał go po udzie.
- Nie martw się wujku, to nic że nie potrafisz czytać. - Harry spojrzał na niego z uśmiechem. - Kocham cię nawet jeśli tego nie potrafisz.
Rozczulona scenką, która miała miejsce, oparłam się o fotel, przykładając dłoń do serca. Widok tej dwójki, zawsze wywoływał na mojej twarzy ogromny uśmiech. Cicha muzyka dobiegająca z radia, tworzyła miły akompaniament w drodze powrotnej do mojego mieszkania. Z uwagą i skupieniem rozglądałam się w poszukiwaniu wolnego miejsca.
- Może tu? - zaproponowałam, wskazując wolną przestrzeń pomiędzy dwoma innymi autami.
- Za daleko, znajdę coś bliżej.
- Jak sobie chcesz.
Przyglądałam się, jak spokojnie cofa, kierując się bliżej mojej klatki schodowej. Nie miałam pojęcia po co, skoro byliśmy tam już wcześniej i nie było żadnego miejsca. Jak na osiedle emerytów, sporo ludzi ma samochód. Ewentualnie każdy robi dzisiaj rodzinny obiad, tak czy siak pojazdów było od groma. Kiedy podjechaliśmy bliżej, z przerażeniem odkryłam że Harry ma zamiar wcisnąć się w szparę pomiędzy hydrantem, a czarnym mercedesem.
- Nie zmieścisz się tam! - pisnęłam, chwytając go za ramię.
- Milcz kobieto i daj działać mistrzowi. - uśmiechnął się, powoli przymierzając się do parkowania. Kątem oka zauważyłam jak Leon zasłania sobie oczy i cóż, miałam ochotę zrobić to samo. Zwłaszcza kiedy usłyszałam donośny zgrzyt. W lusterku zobaczyłam jak oczy Harry'ego podwajają swoje rozmiary, aby chwile później zaszklić się. Wyskoczył za auta, aby ocenić szkody. Po jego minie mogłam stwierdzić, że były wielkie. Klęknął, głaszcząc drzwi samochodu. - Moje maleństwo.
Westchnęłam, dając znać Leonowi, aby został w samochodzie, a sama z niego wyszłam. Przez cały bok samochodu, biegła ogromna rysa. Nie wyglądało to dobrze, wręcz tragicznie. Delikatnie dotknęłam ramienia Harry'ego, próbując go podnieść.
- To tylko rysa, nie przesadzaj.
- To twoja wina. - wstał, oskarżycielsko wskazując na mnie palcem.
- Moja? Przecież ci mówiłam, że to zły pomysł!
- Twoja i twojego głupiego remontu!
- Wcale nie musiałeś mi w niczym pomagać! Poradziłabym sobie doskonale bez twojej pomocy. - warknęłam. - Albo poprosiłabym Charliego.
Odwróciłam się na pięcie, z zamiarem wydostania moich zakupów z samochodu. Było mi naprawdę przykro, że obwiniał mnie o coś takiego, zwłaszcza że to on uparł się, żeby mi pomagać.
- Jakiego Charliego? - zmarszczył brwi, nagle zainteresowany normalną rozmową. - Kto to jest?
- Otwórz bagażnik. - rozkazałam, nie patrząc w jego stronę. Poradzę sobie sama. Szarpałam się z klapą, kiedy jego duża dłoń chwyciła mój nadgarstek, odwracając mnie przodem do siebie.
- Kim jest Charlie? - zapytał zdenerwowanym głosem, jednocześnie przyciskając mnie do samochodu.
- Synem właścicielki kawiarni.
- Co ona ma do twojego remontu?
- Zaproponował mi swoją pomoc.
- Nie przyjmiesz jej.
- Ach, a to niby dlaczego? - warknęłam, zakładając ręce na biodra.
- Bo to ja jestem twoim chłopakiem i to ja będę ci pomagać. - wyjaśnił, odsuwając mnie od samochodu, żeby wyciągnąć potrzebne rzeczy. - Ja i Leon damy sobie świetnie radę.
- Skoro tak twierdzisz. - fuknęłam, wchodząc do klatki.


- Może czas na małą przerwę? - zaproponowałam, wchodząc do sypialni z talerzem kanapek. - Zrobiłam wam przekąskę.
- Nareszcie, umieram z głodu! - Leon niemal natychmiast rzucił się na przekąskę.
Zaśmiałam się cicho, siadając obok Harry'ego pod jedną z niepomalowanych jeszcze ścian. Zostałam przyciągnięta przez jego chude ramiona, tak, że siedziałam teraz między jego nogami, oparta o jego klatkę piersiową.
- Mam złe wiadomości. - mruknął, skubiąc płatek mojego ucha. - Nie skończymy tego dzisiaj.
Przejechał nosem w dół mojej szyi, składając mały pocałunek na odsłoniętym ramieniu.
- Och nie. - udałam niezwykle zawiedzioną i rozczarowaną. - I co teraz?
- No nie wiem, nie wiem. - ugryzł mój policzek. - Chyba będziesz zmuszona przenocować u nas.
- Przygarniecie mnie?
- Co ty na to Leon? - chłopczyk oderwał się od nadgryzionej kanapki i spojrzał w naszym kierunku. - Przygarniemy ją do naszego domu?
- Na zawsze? - zapytał podekscytowany. Podbiegł do mnie, wtulając się mocno.
- Nie, na jedną noc. - wyjaśniłam, głaszcząc spokojnie jego miękkie włosy.
- Och, szkoda. - wzruszył ramionami. - A będziesz spała ze mną?
- Oczywiście.
- Nie ma mowy. - Harry zaprzeczył niemal natychmiast.
- Dlaczego? - zasmucił się.
- Bo masz super pokój i powinieneś w nim spać sam. A poza ty, to moja dziewczyna. - pokazał mu język, przyciągając mnie mocniej. Dziecko.
- Ty też masz super pokój, a nie śpisz sam! - oburzył się. - A Ruby to moja niania, nie twoja! Znajdź sobie własną.
- Bo ja jestem starszy.
- Tym bardziej powinieneś spać sam. - zauważyłam, przybijając piątkę z Leonem.
- Zdrajca!
Nim zdążyłam się zorientować, zostałam ochlapana farbą i tak rozpętała się wojna.


Byłoby miło, gdyby każdy kto czyta to opowiadanie, napisał jakiś komentarz, ponieważ nie wiem czy jest jakiś sens dalszego publikowania tego tutaj, czy nie pozostać jedynie na wattpadzie

3 komentarze:

  1. Jeeeeeeeeeejkuuuuuuu... nie mogłam się doczekać tego rozdziału, tak samo jak nie mogę się teraz doczekać następnego! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialne. Ja czytam.
    Tylko miałam testy i wg. Ale nadrobiłam.
    Cieszę się, że Ruby i Hazza są razem <3
    Czekam na następny :*
    Weny
    Buziaki :*
    A.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzisiaj zaczełam czytać i WOW to opwiadanie jest tak niesamowite, wszystkie rozdziały były genialneee. Nie mogę doczekać się następnego, życzę weny i Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń