poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 18

Promienie słoneczne wpadały do pokoju przez szparę w żaluzjach, paląc moją twarz. Leniwie podniosłam rękę, trąc nagrzane miejsce i próbując się tym sposobem rozbudzić. Jest mi niemiłosiernie gorąco, czuje że moje plecy są dosłownie sklejone z klatą Harry'ego. Poruszyłam stopą, żeby pozbyć się niemiłego uczucia łaskotania, przez owłosione nogi mojego towarzysza. Przyłożyłam do ust nasze splecione dłonie i złożyłam delikatny pocałunek na jego nadgarstku. Wyplątałam się z objęć, starając się nie wybudzić zapewne zmęczonego Harry'ego. Na palcach przeszłam przez pokój, po drodze zgarniając białą, wymiętą koszule pachnącą swoim właścicielem. Zarzuciłam ją na swoje nagie ciało, zapinają kilka guzików. Przez różnicę wzrostu, materiał sięgał mi prawie do kolan. Uśmiechnęłam się, kiedy uświadomiłam sobie że właśnie stoję w moim mieszkaniu, ubrana w koszulę mojego chłopaka. To było jedno z najlepszych uczuć na świecie, zważywszy na to, że tym chłopakiem był Harry - najprzystojniejszy facet jakiego widziały moje oczy. Związałam włosy w niskiego koka, gumką którą znalazłam na ziemi, niedaleko łazienki. Zimna podłoga w kuchni, sprawiła że moje ciało przeszedł dreszcz. Na palcach przeszłam przez kuchnię, stając przed lodówką. Byłam zdeterminowana, aby zrobić śniadanie nim obudzi się Harry. Chciałam żeby było najlepszym jakie jadł w całym swoim życiu, chciałam udowodnić, że wcale nie jestem taką kiepską kucharką. Wyciągnęłam jajka i szynkę. Jajka na szynce, to coś czego nie mogłam zepsuć. Kilka kromek chleba włożyłam do piekarnika, z zamiarem zrobienia z nich grzanek. Rozgrzałam patelnię i już po chwili po pomieszczeniu roznosił się zapach smażonego mięsa. Zmarszczyłam nos zniesmaczona i uchyliłam okno, aby chodź trochę przewietrzyć. Wbiłam jajka na patelnie, uśmiechając się na dźwięk skwierczenia, kiedy poczułam duże dłonie na moich biodrach.
- Co tam pichcisz? - mruknął, całując moją szczękę. - Zaraz ci się przypali, daj ja to dokończę.
Fuknęłam, odsuwając się od niego. Oparta o blat, z założonymi rękami patrzyłam jak przekłada jajka na talerz. Odstawił patelnię i spojrzał w moją stronę. Zmarszczył brwi, widząc moją obrażoną minę.
- Co się stało, Mała? - podszedł do mnie, kładąc łokcie na moich ramionach i zaplatając ręce za moją głową.
- Mała, to jest twoja pała. - warknęłam, odwracając twarz w drugą stronę.
- Wczoraj krzyczałaś coś innego. - uśmiechnął się, całując moje czoło.
- Nie śmieszne. - próbowałam ukryć mój uśmiech. Ten tekst był tak żałosny, że aż zabawny.
- Uwielbiasz moje słabe żarty z podtekstem erotycznym, wiem że tak.
Westchnął, przykładając moją głowę do swojej klatki piersiowej. Ucałował delikatnie moje czoło, uśmiechając się szeroko.
- Co jest?
- Niedziela.
- Pytam serio.
- Naprawdę, sprawdź w kalendarzu.
- Tak trudno się z tobą dogadać. -warknął, odsuwając się kawałek.
- To ze mną nie rozmawiaj. - wzruszyłam ramionami.
Jego twarz wykrzywiła się ze zdezorientowania, zrobiło mi się go żal. Nie powinnam być aż tak zdenerwowana, z tak głupiego i bezsensownego powodu. Przygryzłam wargę, mocno wtulając się w jego napięte ciało.
- Przepraszam, po prostu chciałam zrobić je sama. - pocałowałam skórę na jego mostku. - Żeby udowodnić, że potrafię gotować.
Harry wybuchł śmiechem, wprawiając mnie w jeszcze większe zdenerwowanie. Po chwili jednak pocałował mnie mocno i głęboko. Zamknęłam oczy rozkoszując się fakturą jego języka. Duże dłonie umieścił na moich pośladkach i posadził mnie na blacie, stając między moimi nogami. Zarzuciłam ręce na jego szyję i zaczęłam bawić się małymi loczkami na karku. Nasz usta rozłączyły się ze sobą z charakterystycznym cmoknięciem co wywołało u mnie chichot.
- Jestem pewien, że twoje śniadanie byłoby pyszne. - ucałował mój prawy policzek. - Po prostu chcę cię czasami w czymś wyręczyć.
- W takim razie wyjmij grzanki z piekarnika. - zarządziłam, zeskakując z blatu. Harry otworzył piekarnik, wyjmując chrupiący chleb.- A ja pójdę pod prysznic.
- Hej! Ja chciałem iść pod prysznic. - wyprostował się, zamykając nogą drzwiczki od piekarnika.
- Każdego szkoda. - wzruszyłam ramionami.
Odchodząc, postarałam się aby przesadnie kręcić biodrami. Nie przeszłam nawet kilku kroków, kiedy mocne ramiona uniosły mnie kilka centymetrów nad ziemię.
- Hejże! Chciałam wziąć prysznic!
- Każdego szkoda.


Po wspólnym prysznicu zjedliśmy śniadanie i wspólnie zadecydowaliśmy, że to najlepszy czas aby odebrać Leona z mojego starego mieszkania. Chłopiec był cały i zdrowy, a do tego szczęśliwy, więc Liam i Niall poradzili sobie znacznie lepiej niż sądziłam. Teraz trochę mi wstyd za brak wiary w umiejętności mojego brata i jego narzeczonego i ciągłe umartwianie się. Od kilku dni planowałam, że właśnie dzisiaj zakupię wszystkie potrzebne materiały i zacznę remont w moim nowym mieszkaniu, więc teraz, jako że Harry i Leon uparli się że koniecznie muszą mi pomóc, dreptałam obok Harry'ego, pchającego wózek z chłopcem bawiącym się pędzlami w środku i rozglądałam się za pasującymi mi kolorami farb.
- Jak sądzicie, który? - zapytałam, zwracając się w ich stronę. - Ciemny fioletowy, czy jasny fioletowy?
Obydwoje popatrzyli na mnie, a następnie na wskazane przeze mnie próbki farb. Przez chwilę ze kupieniem porównywali do siebie kolory, marszcząc przy tym brwi. Dopiero teraz, gdy przybierali niemal identyczne miny, widziałam jak podobni do siebie są. Myślę, że gdybym nie znała ich historii, to na pewno pomyślałabym, że Harry jest ojcem Leosia. Nie tylko podobieństwo było uderzające, ale też sposób w jaki wykonywali różne czynności, był prawie taki sam.
- Jasny
- Ciemny.
Powiedzieli w tym samym czasie, powodując u mnie zirytowane westchnięcie. Przyjrzałam się odcieniom fioletu, wyobrażając sobie jak będą wyglądać na ścianie mojej sypialni. Zamknęłam oczy, starając się podjąć decyzję.
- Leon ma rację, jasny. - przyznałam. Jasny zdecydowanie bardziej pasował do tego pomieszczenia.
- Co? Dlaczego? - zbulwersowany, wyrzucił ręce w górę.
- Bo jest lepszy. - wyjaśnił Leon, pokazując mu język. Po chwili dodał. - I Ruby lubi mnie bardziej.
Zaśmiałam się ze zdenerwowanej miny Harry'ego, podchodząc do półki w poszukiwaniu wybranej farby. Kilka razy przeszukałam półkę, jednak w dalszym ciągu nie widziałam puszki oznaczonej odpowiednim numerkiem.
- Nie ma? - Styles, objął mnie ramieniem, kładąc głowę na ramieniu. Pokręciłam głową. - Może trzeba zapytać sprzedawcy?
Cmoknął mnie w policzek, odchodząc w kierunku wysokiej, rudowłosej dziewczyny z plakietką, która mówiła że jej imię to Monic. Z niewiadomych przyczyn poczułam zdenerwowanie, cóż pewnie dlatego, że dziewczyna zabawnie zachichotała na jego widok, a może dlatego że właśnie poklepała go po ramieniu?
Zacisnęłam pięści, kiedy MÓJ chłopak odwzajemnił jej przebrzydły uśmiech, kierując się razem z nią do półki metr ode mnie. Dziewczyna przez cały czas szła przed nim, kręcąc swoim płaskim tyłkiem i chichotając nie wiadomo dlaczego. Coś we mnie wybuchło, kiedy schyliła się do najniższej półki, niczym striptizerka na co Harry najwidoczniej nie narzekał, bo dalej szczerzył się jak głupi do sera. Prychnęłam, spoglądając na Leona, który ze zdegustowaną miną przyglądał się dziewczynie. Cóż, jesteśmy w jednej drużynie, mały.
- Dlaczego jej twarz ma inny kolor, niż jej szyja? - zapytał, wywołując u mnie napad śmiechu. - Ochlapała się farbą?
- Chyba tak, Kochanie. - cmoknęłam go  nosek, pchając koszyk w przeciwnym kierunku. Ostatnie co zobaczyłam, nim się odwróciłam, to zdezorientowana twarz Harry'ego.
Weszłam w jedną z uliczek, nie oglądając się za siebie, kiedy zobaczyłam puszkę farby lądującą z hukiem w koszyku i dwie ręce chwytające koszyk po obu stronach mojego ciała.
- Co się stało? - zasapany głos Stylesa, zabrzmiał w moim lewym uchu.
- Nie wiem, może zapytaj tej rudej lafiryndy?
- Jesteś zazdrosna?
- Och, a powinnam? - odwarknęłam, starając się ignorować jego gorący oddech, powodujący, że na mojej skórze zawsze pojawiała się gęsia skórka.
- Absolutnie nie. - wymruczał, całując miejsce pod moim uchem. Przycisnął całe swoje ciało do mojego. - Mylisz, że mógłbym spojrzeć na kogoś takiego, kiedy mam ciebie. Zwłaszcza teraz kiedy wiem co potrafisz robić ustami.
Jego rozbawiony głos zawsze sprawiał, że nie mogłam się gniewać. Parsknęłam śmiechem, odwracając głowę jak najbardziej w jego stronę i cmokając go w nos. Jeśli chciałam żeby ten związek wytrwał, a chciałam jak cholera, to musiałam zaufać Harry'emu. Nie było to łatwe, zwłaszcza przez związek jaki miałam wcześniej i jego finał, ale musiałam się postarać. Od teraz.

4 komentarze:

  1. Ciekawy blog! :) Bardzo dobrze piszesz.
    Bardzo zależy mi na twojej opini, także zapraszam do siebie: http://nobody-compares-to-you6.blogspot.com i mam nadzieję, że również zostawisz po sobie komentarz. Pozdrawiam :)x

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne :3
    Zapraszam też do siebie ;)
    http://bestrongdontgiveup.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. poprzednim rozdziale ida na randkę a teraz są juz razem i uprawiali juz sex? przepraszam ale to nie ma sensu , zaje biste opowiadanie ale to psuje je

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To są dorośli ludzie, więc myślę że o całkiem normalne.

      Usuń