poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 16


Dni mijały, a moje samopoczucie znacznie się polepszyło. Kaszel mnie już nie męczył, a ból gardła zniknął. Z jednej strony cieszyło mnie to niezmiernie, jednak to oznaczało, że muszę wracać do pracy, co za tym idzie, nie mogę spęczać cały dzień z opiekującą się mną, Ruby. Jej troska o moje zdrowie była wręcz przesadna, ale to sprawiało, że moje serce się radowało. Takie małe gesty, wykonywane w moją stronę, jak na przykład poprawianie mi poduszki, dały mi do zrozumienia że komuś na mnie zależy.
- Jesteś pewny, że czujesz się już wystarczająco dobrze? - zapytała, po raz kolejny przykładając dłoń do mojego czoła.
Staliśmy w kuchni, ja już kompletnie gotowy do wyjścia i ona, ze zmartwionym wyrazem twarzy.
- Tak, nic mi nie jest. - uśmiechnąłem się, gładząc jej policzek. Niemal od razu oblała się rumieńcem, wtulając twarz w moją szyję.
- To bezsensu. - mruknęła. - Jest piątek, jeden dzień dłużej na urlopie, nie robi różnicy.
- Wolałbym jednak iść. - splotłem dłonie na dole jej pleców, opierając policzek na jej głowie. - Pomyśl lepiej o tym, że jutro sobota. A wiesz co to oznacza?
- Że mam wolne?
- Nie, głuptasie. - ucałowałem jej czoło. Była taka słodka, ze swoim wzrostem jak u karła. - To oznacza, że jutro jest nasza randka.
Aż wstyd się przyznać, ale czekałem na nią jak dziecko na Gwiazdkę. Od kilku dni robiłem wszystko, żeby się wykurować, tak piłem nawet te obrzydliwe i śmierdzące syropy, a to wszystko aby już w sobotę iść z nią na randkę. Przez to czułem się trochę jak smarkacz idący na swoje pierwsze podboje miłosne, ale to nic. Tak długo jak mogłem spędzić z nią trochę czasu, na robieniu różnych głupich rzeczy, w tym całowaniu, mogłem być nawet nazywany pantoflarzem
- Nie wiem czy to wypali. - mruknęła, sprawiając że moje serce na moment zamarło. Wcale nie podobała mi się o zdanie.
- Co masz na myśli?
Odchyliłem się do tyłu, aby móc widzieć jej twarz w całej okazałości. Znacznie się uspokoiłem, kiedy zobaczyłem jej delikatny uśmiech.
- Co z Leonem?
Z niewiadomych przyczyn, to że zadaje to pytanie, sprawiło, że zapragnąłem jej jeszcze bardziej. Fakt, że interesuje się Leonem tak bardzo, nawet jeśli to nie jest jej obowiązkiem, bądź co bądź w soboty nie jest nianią, był dla mnie dość istotny.
- Podrzucę go do Lou. - wyjaśniłem, ciesząc się, że to jej jedyny problem.
- Lou opiekował się nim już tyle razy. - mruknęła, bawiąc się kołnierzem mojej koszuli. Zmarszczyła brwi w zamyśleniu. - Może Niall i Liam?
Kciukami zataczałem małe kółeczka na jej kościach biodrowych, nosem trąc o jej czoło. Wzruszyłem ramionami.
- Jeśli się zgodzą, to pewnie.
Westchnęła zadowolona, całując moją brodę. Nasze relacje zmieniły się przez ostatnie kilka dni. Można powiedzieć, że czasami miałem nawet wrażenie, że jesteśmy jak małżeństwo. W ciągu dnia zdarzało nam się stać, tak po prostu się przytulając i to było naprawdę miłe uczucie. Nie byliśmy jeszcze nawet na randce, a kilka razy przyłapałem się na tym, że naprawdę chcę być z nią. Może i nie znamy się na tyle długo, aby powiedzieć że łączy nas miłość, ale nasze relacje definitywnie nie są czysto przyjacielskie.
Uśmiechnąłem się składając delikatny pocałunek na jej ustach. Delikatna skóra jej warg, spotkała się z moją lekko spierzchniętą jeszcze po chorobie, wywołując na ciele gęsią skórkę. Szybkie i częste buziaki, zaczęły zmieniać się w znacznie dłuższe, aż w końcu nasze usta połączyły się w długi i intensywnym pocałunku. Moje ręce przeniosły się na jej policzki, utrzymując jej twarz jak najbliżej mojej. Jej drobne palce bawiły się szlufkami moich spodni, pod czas gdy nasze języki delikatnie o siebie pocierały. Ta przyjemność
prawdopodobnie trwałaby znacznie dłużej, gdyby nie głośne "FUJ", wołane gdzieś za moimi plecami.
Leoś stał na ostatnim schodzie, przyglądając nam się z niesmakiem. Jego zielona piżama w dinozaury, wisiała na nim odrobinę, ale była jedną z jego ulubionych.
- Czy to znaczy, że teraz jesteście małżeństwem? - zapytał, uważnie przyglądając się nam na zmianę. Jego wzrok ostatecznie spoczął na Ruby. - Zamieszkasz z nami, w pokoju Harry'ego?
Dziewczyna zaśmiała się radośnie, odrywając ode mnie i idąc w kierunku chłopca. Klęknęła przed nim, chwytając jego rączki.
- Nie jesteśmy małżeństwem. I nie zamieszkam z wami.
- Jeszcze. - dodałem, uśmiechając się zaczepnie.
Odpowiedziała mi jedynie rozbawionym spojrzeniem, a Leon wyraźnie się rozpromienił.
- Byłoby super, gdybyś z nami mieszkała. - zauważył, uwieszając rączki na jej szyi. Ruby wstała, trzymając go an rękach. Delikatnie objąłem ich ramieniem, przyciągając do siebie.
- Tak?
Energicznie pokiwał głową.
- Nie musiałabyś wracać na noc do domu i przychodzić tutaj rano. I zawsze moglibyśmy się razem bawić. - zmarszczył brwi, robiąc przy tym bardzo skupioną minę, jakby intensywnie myślał nad kolejną korzyścią. Po chwili dodał z wielkim uśmiechem - I to ty byś mi myła włosy. Jesteś w tym najlepsza.
Zaśmiałem się cicho. To akurat była prawda. Tylko i wyłącznie kiedy ona myła mu włosy, nie płakał i nie robił dramatu.
- Ale to Harry by gotował. - powiedział pewnie, krzywiąc się odrobinę. - Ty nie potrafisz.
Dziewczyna zrobiła zszokowaną minę, a ja wybuchłem głośnym śmiechem.
- Mówiłem ci.


Tak bardzo jak chciałem zostać z nimi jeszcze dłużej, nie mogłem. Musiałem zrobić dzisiaj kilka ważnych rzeczy, a kilkudniowy urlop przysporzył mi sporych zaległości. Kiedy przekraczałem próg wytwórni, skrzywiłem się widząc Lily opartą o ladę recepcji. Nie chciałem wracać myślami do wydarzenia sprzed kilku dni. Za każdym razem gdy wspominałem nasz pocałunek, czułem się winny. Nie chciałem dawać jej jakichkolwiek nadziei, zwłaszcza teraz, gdy w moim życiu była Ruby. Może i nie byliśmy parą, ale mimo wszystko jakiekolwiek flirty z inną kobietą, były czymś niedopuszczalnym. Przynajmniej sam tak uważałem i zamierzałem się tego kurczowo trzymać.
Dlatego kiedy mijałem recepcje, jedynie skinąłem na powitanie. Czysto formalny gest miał dać jej do zrozumienia, ze nasze relacje nie wkroczą na grunt prywatny. Nigdy.
Pchnąłem drzwi gabinetu, wchodząc do pomieszczenia. Za dużym biurkiem siedział Zayn, przeglądając stertę papierzysk. Kiedy usłyszał dźwięk zatrzaskujących się drzwi, podniósł swój wzrok.  Uśmiechnął się na mój widok, odkładając kartki papieru przed siebie. Zająłem miejsce na blacie, obok jego prawego ramienia.
- Witam, witam i o zdrowie pytam. - zaśmiał się ze swojego, przynajmniej jego zdaniem, zabawnego żartu, odchylając się na fotelu. - Serio, jak się czujesz?
- Dobrze, dzięki. - uśmiechnąłem się. - Mam sprawę.
- Śmiało.
- Znasz jakieś dobre, naprawdę dobre miejsce na randkę?
Prze chwilę przyglądał mi się z uśmiechem.
- Znam. - pokiwał głową w zamyśleniu. - A kogo planujesz uczynić nową panią swojego serce?
- Nie mów tak, to brzmi głupio. - mruknąłem, spuszczając wzrok na swoje palce.
- Znam ją?
- Nie ważne.
- Awww. - zagruchał. - Mój mały Harry się zakochał?
- Wcale nie. Daj spokój.
- Więc kto to? - zapyta ponownie, gdy tylko przestał chichotać.
- Nie twój interes.
- Niech zgadnę. - postukał palcem po brodzie. - twoja super seksowna niania?
Zarumieniłem się na samą myśl o Ruby i jej ciele.
- Rumienisz się! - zauważył, wskazując na mnie palcem. - Więc to ona?
- Tak. - poddałem się, uśmiechając delikatnie. - To znasz jakieś miejsce na randkę?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz