poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 15

Zamieszałam łyżką w wielkim garnku zupy, zastanawiając się czy czegoś jeszcze do niej dodać. W całym pomieszczeniu unosił się zapach bulionu. Przecedziłam makaron i włożyłam go do miski. Zalałam go chochlą buliony, zabrałam łyżkę i z parującym posiłkiem udałam się na piętro. W całym domu panowała cisza, ponieważ po Leona przyjechał Louis i zabrał go do siebie. Miałam go odebrać dopiero jutro po szkole, a do tego czasu Harry powinien wydobrzeć. Z tego co powiedział nam lekarz, który wyszedł dosłownie pół godziny temu, Harry jest tylko przeziębiony, więc syrop, odpoczynek i kilka tabletek, powinno mu pomóc.
Pomimo zapewnień lekarza, Harry ciągle stał przy swoim. Sądził, że na pewno jest śmiertelnie chory, albo przynajmniej ma zapalenie płuc. Uznał nawet, że zamiast lekarza, powinnam wezwać notariusza, aby mógł sporządzić swój testament.
- Przyniosłam ci zupę. - zaczęłam siadając na łóżku obok niego. - Usiądź.
- Ruby, to ty? - wycharczał, przykładając dłoń do czoła.
- Harry, nie przesadzaj. Nawet nie masz gorączki.- wywróciłam oczami. - Siadaj.
Pojęczał jeszcze chwilę, ale widząc, że kompletnie nie robi to na mnie wrażenie, usiadł, opierając swoje plecy o wezgłowie łóżka. Przez chwilę patrzył na mnie spod byka, ale w końcu pokazał język. Jakie infantylne zachowanie.
- Przyniosłam jedzenie.
- Co mi zrobiłaś? To coś dobrego? - zapytał, zaglądając przez moje ramię, do miski. - Dlaczego tak dziwnie pachnie?
- To rosół. - wyjaśniłam spokojnie. - Musisz go zjeść.
- Nie lubię rosołu.- wzruszył ramionami, zaciągając powietrze .- Śmierdzi drobiem.
- Więc zatkaj nos, wtedy nie będziesz czół zapachu. - zaproponowałam, uśmiechając się zachęcająco.
- To nic nie da, skoro już wiem, że pachnie drobiem. - jęknął, zakrywając usta dłonią.
- Nie denerwuj mnie Harry. - zgromiłam go wzrokiem. - Masz zjeść całą miskę.
Przez chwilę przerzucał wzrok ze mnie, na zawartość miski i z powrotem, aż w końcu odsunął dłoń od twarzy i uśmiechnął się radośnie.
- Nakarm mnie. - zarządził, uśmiechając się zadowolony.
- Mówisz poważnie? - zapytałam, unosząc brwi. - Powiedź, że to żart.
Pokręcił głową, otwierając buzię, czym wyraźnie dał mi znać, że to wcale nie by żart. Westchnęłam, nabierając trochę zupy na łyżkę i zbliżyłam ją do jego ust. Skrzywił się, czując smak zupy i ciężko ją przełknął.
- Jezu, to jest obrzydliwe. - mruknął, mlaskając językiem. - Jesteś beznadziejną kucharką.
Wytrzeszczyłam na niego oczy i wolną ręką trzepnęłam go w klatę. To że był chory nie upoważniało go do obrażania mojej kuchni.
- Jak śmiesz? - warknęłam, nabierając kolejną łyżkę, jednak on stanowczo odwrócił głowę. - No przestań! Pomoże ci!
- To? - zadał pytanie, sugestywnie spoglądając na miskę. - To co najwyżej sprawi, że pochoruje się jeszcze bardziej.
Nie będę ukrywać, zrobiło mi się przykro. Nigdy nie byłam dobrą kucharką, wręcz przeciwnie, byłam w tym tragiczna. Ale tym razem naprawdę się starałam. Jak widać, dla niektórych to nic nie znaczy. Zagryzłam wargą, wstając i wychodząc z pokoju. Straciłam ochotę na towarzystwo tego dupka. Okej, może przyjęłam to zbyt uczuciowo, w końcu to tylko rosół, ale dla mnie to naprawdę było przykre.
Schodząc po schodach słyszałam jeszcze nawoływania Harry;ego, ale kompletnie je zignorowałam. Tak jak on zignorował moje starania na polu kulinarnym. Z hukiem odłożyłam naczynie do zlewu w kuchni, opierając dłonie na blacie i zwieszając głową. Duże i ciepłe ręce, oplotły moją talię, delikatnie podwijając materiał czarnej koszulki.
- Hej, chyba się nie obraziłaś. - mruknął całując moje ramię. Nie skomentowałam tego, jedynie wyprostowałam się i odsunęłam kawałek.
- Nie powinieneś wychodzić z łóżka. - zauważyłam, ignorując przyjemne uczucie w żołądku, pojawiające się zawsze gdy czuje jego dotyk. - Masz odpoczywać.
- Więc odpoczywaj ze mną. - mruknął, odwracając nas przodem do wyjścia z kuchni. Stawiał kroki w kierunku schodów, delikatnie mnie popychając, w dalszym ciągu przytulając się do moich pleców.
Zaparłam się nogami, nie miałam ochoty teraz iść z nim gdziekolwiek. Byłam obrażona. I KONIEC.
- Czyli jednak jesteś obrażona. - westchnął, puszczając mnie i robiąc krok w przód. Stał teraz na przeciwko mnie z zaciętą miną.
- Wcale nie jestem obrażona. - No może trochę, ale i tak się nie przyznam. Co to, to nie.
- Jesteś, przecież widzę. - objął moją twarz rękami, zmuszając mnie do podniesienia głowy. - Tylko żartowałem, obrażalska. - mruknął, gryząc na zmianę mój nos, albo policzki.
Zaśmiałam się cicho, odsuwając twarz. Zawtórował mi, przyciągając mnie ciasno do swojego torsu.
- Skorzystajmy z wolnego domu i zróbmy coś ciekawego. - sugestywnie poruszył brwiami następnie całując moją szyję.
- Mówiłam ci, ze jesteś chory. - mruknęłam.
- Nikt nie mówił, że musimy się całować. - wywrócił oczami, cmokając moje powieki. - Obejrzyjmy jakiś film. Chodź.
Przez chwilę patrzyłam na niego, aż w końcu przytaknęłam. Już miałam iść razem z nim, kiedy przypomniała mi się jedna bardzo istotna rzecz.
- Pod jednym warunkiem. - podniosłam palec na wysokość jego oczu.
- Jakim? - mruknął zniecierpliwiony.
- Wypijesz syrop.
Mierzył mnie wzrokiem, a ja miałam wrażenie, że zaraz się rozpłacze. No bez przesady, przecież lekarstwo nie może być aż tak niesmaczne, prawda?
- No dobra. - jęknął płaczliwie, podchodząc do blatu na którym stały lekarstwa, w tym butelka z syropem. Patrzył na mnie z nadzieją, że może mu odpuszczę, ja jednak jedynie ponagliłam go ruchem ręki. Nalał odpowiednią ilość do kubeczka z miarką i szybko przełknął.  jego oczach stanęły łzy, więc podeszłam bliżej i zaczęłam delikatnie gładzić jego plecy.
- Dzielny chłopczyk. - mruknęłam, całując jego szyję i splatając nasze palce.
Trzymając się za ręce, poczłapaliśmy do sypialni. Zajęłam wygodną pozycję na w wielkim łóżku, pośród rozkopanej pościeli i czekałam na Harry'ego. Chwile później pojawił się obok mnie, z laptopem w dłoni. Usadowił się wygodnie, przyciągając mnie do swojej klatki piersiowej, a laptopa położył na swoich kolanach.
- Co chcesz oglądać? - zapytałam, bawiąc się sznurkami jego spodni dresowych.
- A ty? - zapytał, uruchamiając komputer.
- Obojętne. - zapewniłam. - Dostosuje się.
- Och, okej. - otworzył okno przeglądarki, wpisując adres strony z filmami online. - Może jakiś horror?
Zaproponowała, najeżdżając kursorem myszy na zakładkę z filmami o takiej właśnie tematyce.
- Nie, wszystko tylko nie horror. - jęknęłam. Nienawidziłam się bać.
- Dobrze, to może jakiś film akcji?
- Nie, one są głupie.
- Komedia?
- One nawet nie są zabawne. - wywróciłam oczami.
Westchnął najwyraźniej tracąc powoli cierpliwość.
- Dramat?
- Nie, bo będę płakać.
- Więc sama coś wybierz. - warknął. Spojrzałam na ekran, zastanawiając się co byłoby najlepszym rozwiązaniem. Starałam się ignorować niezadowolone pomruki Harry'ego i jego mamrotania o tym jaka jestem wybredna i jak nie potrafię się "dostosować". Uśmiechnęłam się delikatnie.
- To może jednak niech będzie ten horror. - postanowiłam, wchodząc w odpowiednią zakładkę. - To jaki proponujesz?
- Obojętne. Dostosuje się. - przedrzeźniał mnie, szczypiąc delikatnie moje biodro.
- Znakomicie, więc niech będzie Sinister.
Nie czekając na dalszy komentarz z jego strony, wybrałam film. Miałam szczerą nadzieję, że nie pożałuję. Naprawdę nie lubiłam się bać. Co prawda nigdy nie oglądałam horroru z kimś w takiej pozycji, a ramiona Harry'ego wydawały się być wystarczającym schronieniem. Jego duża dłoń masowała mój brzuch, a policzek delikatnie leżał na czubku mojej głowy. W połowie filmu zaczynałam odczuwać pewien lęk, że zaraz coś wyskoczy, ale głos Stylesa zabrzmiał w jednym z najbardziej napiętych momentów filmu.
- Ruby? - zapytał, przykuwając moją uwagę. Podniosłam głowę, dając mu sygnał by kontynuował. - Czy jak już wyzdrowieję, to umówisz się ze mną?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz