wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział 11

Ku mojemu wielkiemu rozgoryczeniu, nastał poniedziałek. W normalnych okolicznościach, cieszyłabym się. Opiekę nad Leonem zaliczałam do jednych z najprzyjemniejszych rzeczy, jakie mnie w życiu spotkały. Na samom myśl o małym chłopcu, na mojej warzy pojawiał się ogromny uśmiech. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że spotkanie z Leosiem oznacza także, spotkanie z Harry'm. Wcześniej nie był to dla mnie problem, a raczej kolejny plus mojej pracy, ale po tym co usłyszałam na przyjęciu, wszystko się zmieniło. Nasze relacje, od teraz ograniczą się tylko i wyłącznie do spraw związanych z moją pracą.
Z takimi właśnie myślami, wyszłam spod ciepłej kołdry, od razu kierując się w stronę łazienki. Była godzina szósta, więc z kuchni dobiegały już dźwięki radia. Mój brat, podobnie jak jego narzeczony, są rannymi ptaszkami, więc pobudka o tak wczesnej godzinie, to dla nich norma. Od kiedy tylko tu zamieszkałam, wstawali rano i razem robili dla mnie śniadanie.
Po umyciu się i przebraniu, wkroczyłam do kuchni. Liam stał nad patelnią, wesoło podśpiewując i obracając na drugą stronę, wielkiego omleta. Niall natomiast, nalewał właśnie kawę, do trzeciego kubka. Zacmokałam ustami, zabierając naczynie i upijając łyk gorącej kawy.
- Dzień dobry Elfie! - zaświergotał blondyn, całując moje czoło. Niemrawo odwzajemniłam uśmiech, obserwując blondyna, znikającego w korytarzu. Liam spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami. Po chwili przyłożył sowoją dłoń do mojego czoła.
- Co robisz? - zapytałam zmieszana.
- Wyglądasz na chorą. - podrapał się po czole. - Ale nie masz gorączki.
- Czuje się dobrze. - dodałam.
- Na pewno?
- Tak. - pokiwałam głową. - Dlaczego sądzisz, ze jest inaczej?
- Zawsze wychodzisz do pracy pełna energii, a teraz wyglądasz jakbyś szła tam za karę. - wyjaśnił. - Harry coś zrobił? Mam mu skopać dupę? Wiesz, że mógłbym to zrobić.
Zaśmiałam się, tym razem szczerze. 
- Wiem, że byś mógł. - zapewniłam, przez chwilę rozważając jego propozycję, szybko jednak ją odrzuciłam. - Ale nie musisz. 
- Na pewno?
- Na sto procent. 
- Elfie! Mam dwie wspaniałe wiadomości .
Do kuchni wpadł rozradowany Niall, niosąc w ręce telefon. Pokiwałam głową, dając mu znak alby kontynuował.
- O nie, nie! - pokręcił głową. - Zgadnij Elfie.
Liam zachichotał, nakładając omlet na talerz i stawiając go na stole. Zajęłam miejsce i zabrałam się za jedzenie, kompletnie ignorując wyczekujące spojrzenie Nialla.
- No dalej Elfie!
- Nie mam pojęcia. - wzruszyłam ramionami. - Powiedz mi.
- Nie ma z tobą żadnej zabawy. - naburmuszył się, siadając na krzesło obok mnie i upijając swoją kawę. - Znalazłem mieszkanie dla ciebie.
Uśmiechnęłam się promiennie, przyciągając go do mocnego uścisku. Mój brat, po raz kolejny zachichotał radośnie, robiąc kolejnego omleta. Niall odwzajemnił mój uścisk, po chwili jednak odlepiając moje ręce od swojej szyi.
- Udusisz mnie Elfie. - wywrócił oczami. - Moglibyśmy je obejrzeć w środę, co ty na to?
- Byłoby wspaniale! - przytaknęłam, powracając do do swojego posiłku. Nerwowo spojrzałam na zegarek. Powinnam powoli zbierać się na autobus, bo inaczej po raz kolejny będę musiała biec, lub się spóźnię.
- A drugą wspaniałą wiadomością, jest to, że cię dzisiaj podwiozę. - dodał, najwyraźniej widząc moje dziwne zachowanie.
- Nie musisz, naprawdę.
- I tak jadę w tamtym kierunku, nie marudź Elfie.
Pokręciłam głową z uśmiechem, kończąc jedzenie. Podwózka daje mi jakieś dwadzieścia minut więcej dla siebie. Wsadziłam naczynia do zmywarki i wróciłam na swoje miejsce. Liam karmił właśnie blondyna, co chwila go całując. Byłam przyzwyczajona do ich czułości, dlatego jedynie delikatnie się skrzywiłam. Odwróciłam głowę w stronę okna, myśląc jak urozmaicić dzisiaj dzień Leonowi. Moglibyśmy dzisiaj dla odmiany iść do parku, albo może upieklibyśmy ciastka.
- Zbieramy się.
Posłusznie wstałam od stołu, żegnając się z Liamem i poszłam za blondynem. W windzie i drodze do auta, opowiadaliśmy sobie, nieśmieszne kawały. Naprawdę uwielbiałam spędzać z nim czas. Był wyjątkowo miłą i otwartą osobą, a do tego niesamowicie kochał mojego brata. A to w zupełności wystarczyło, żeby zaskarbić moją miłość.
Kiedy dojechaliśmy pod dom Harry'ego, poczułam nieprzyjemne mrowienie w żołądku. Ręce mi się spociły, więc wytarłam je o moje jeansowe spodnie. Przygryzłam delikatnie wargę, starając się zapanować nad suchością w gardle. Kątem oka widziałam spojrzenie Horana, który najwyraźniej był bardzo zaskoczony moją reakcją.
- Wszystko okej Elfie? - zapytał, marszcząc brwi. - Zbledłaś. 
Szybko przytaknęłam głową, wychodząc z auta. Położyłam rękę na klamce, naciskając ją. Gdzieś w środku miałam nadzieję, że będzie zamknięte, co oznaczałoby że Harry jeszcze śpi. Robił tak do czasu naszej rozmowy na kanapie. Od tamtej chwili, zawsze witał mnie w pełni ubrany z kubkiem kawy. Niestety, jak zawsze w moim przypadku, los nie był po mojej stronie. Drzwi ustąpiły, a z kuchni dobiegł mnie aromat kawy. Styles siedział przy wysepce kuchennej, w samych spodniach dresowych, czytając gazetę. Gdy usłyszał otwierające się drzwi, spojrzał w moją stronę i uśmiechnął się radośnie.
- Cześć. - wstał i podszedł do mnie, odbierając moją torbę i kładąc ją na blacie kuchennym. Poszłam w jego kierunku, niepewnie stawiając kroki. - Wszystko okej?
- Tak. - powiedziałam, ale przez suchość w gardle, wyszedł z tego tylko niemrawy szept. Odchrząknęłam i powtórzyłam. - Tak, okej. 
- Na pewno? Tak szybko ostatnio wyszłaś, nawet się nie pożegnałaś. - przygarnął mnie do siebie, czochrając moje włosy swoją pięścią. Szybko się wyrwałam, stając kawałek dalej. Uśmiechnął się promiennie, czego nie odwzajemniłam. 
- Wszystko dobrze, dziękuję.
- Jesteś pewna? - zmarszczył brwi. 
- Tak, jestem! Dlaczego do cholery, wszyscy mnie o to dzisiaj pytają. Nic mi nie jest! Ile jeszcze razy będę musiała to powtarzać?! - krzyknęłam zaciskając pięści. Harry spojrzał na mnie zszokowany, aja zdałam sobie sprawę, że to bardzo nieodpowiednie zachowanie. Mogłam być na niego zła, ale wciąż był moim szefem. Tylko szefem. - Przepraszam, po prostu wszyscy mnie dzisiaj o to pytają, a ja naprawdę mam się wspaniale.
- Skoro tak mówisz. - przytaknął. - Napijesz się kawy? 
- Nie, dziękuję. Piłam już w domu. - rozejrzałam się po pomieszczeniu. - Leon jeszcze śpi?
- Tak. - zaśmiał się. - Uwielbia swój nowy pokój. 
- To dobrze. - skomentowałam, patrząc na swoje stopy. 
- Zgrana z nas drużyna. -wyciągnął w moim kierunku dłoń, czekają aż przybiję z nim piątkę. Z ociąganiem podniosłam rękę. 
-Nie powinieneś iść już do pacy? 
- Powinienem, ale pomyślałem że mógłbym... - zaczął, ale szybko mu przerwałam.
- Więc idź. Zajmę się wszystkim.
Harry przez chwilę jeszcze na mnie patrzył. Wzruszył ramionami i ruszył po schodach na górę. Westchnęłam, biorąc się za uporządkowanie kuchni. Kiedy wrócił, był już gotowy do wyjąscia. Z ręką na klamce, spojrzał w moją stronę, otwierając usta jakby chciał coś powiedzieć. W ostatniej chwili jednak zrezygnowała, ciężko wzdychając. Opuścił dom, a ja zabrałam się za porządkowanie kuchni. 

1 komentarz:

  1. Przyznam, że jeszcze nie przeczytałam poprzednich rozdziałów, ale za krótką chwilę się za to zabiorę. Chcę tylko zaznaczyć tutaj swoją obecność oraz fakt, iż będę wpadać częściej :)
    Fajnie mieć tak troskliwego braciszka. W prawdzie musiałam sobie wyobrazić Nialla i Liama razem i w ogóle... ale jest okej ;d Ciekawa jestem czy ona sobie wszystko z Harrym wyjaśni.
    Czekam na kolejny! Pozdrawiam!
    [zawsze-tu-bylas]

    OdpowiedzUsuń